Miłość po swojemu

Miłość po swojemu

Miłość. Odmieniana przez wszystkie przypadki – zwłaszcza w Walentynki. Czy miłość zarezerwowana jest tylko dla młodych stażem związków, a później jej miejsce zajmuje rutyna i przywiązanie? Czy miłość da się tworzyć, rozwijać i celebrować po swojemu? Cztery wspaniałe pary opowiedziały o tym, jak wygląda ich miłość – miłość po swojemu. Zapraszam Was do lektury.

 

Dagmara (dagmarasobczak.pl)
i Bartek Sobczakowie

razem od 7 lat

Mem popity herbatą

 

Z nami jest trochę tak, jak w memach, gdzie opisują miłość jako zjawisko, w którym chcesz zabić swojego partnera, ale nie robisz tego, bo byś trochę tęsknił. W większości zachowań różnimy się od siebie diametralnie. Większość takich samych spraw załatwiamy w zupełnie inny sposób. Dość często popadamy w parominutowe konflikty, ale zawsze wychodzimy z nich – śmiejąc się.

 

To sztuka znalezienia wspólnej drogi w codziennych sprawach umacnia nas w sobie. To moment, w którym nie odzywamy się do siebie, a i tak idąc do kuchni zrobię jej herbatę. Kwiaty i czekoladki zawsze są miłym gestem, ale to bycie przy drugiej osobie w każdym momencie, kiedy cię potrzebuje, buduje najmocniejszy fundament związku. Tylko traktując drugą osobę jak cały swój świat, możesz naprawdę powiedzieć, że pielęgnujesz swoje uczucie.

 

Wiecie, że pisząc ten tekst udało nam się lekko posprzeczać tylko raz? Można to uznać za mały sukces :).

Agnieszka (To się opłaca)
i Tomek Skupieńscy (2drink.pl)

 

razem od 8 lat

Miłość 3.0 z biznesem w tle

 

U nas to jest trochę taka „Miłość 3.0”, bo oprócz tego, że się kochamy, to jeszcze się lubimy i przyjaźnimy. Bez tego trudno byłoby funkcjonować, bo oboje jesteśmy freelancerami, pracujemy w domu i spędzamy ze sobą więcej czasu niż przeciętne pary, które widują się popołudniami i w weekendy. Trochę jak emeryci, którzy są ze sobą całe dnie ;). Gdybyśmy się nie lubili, pewnie praca w domu w duecie nie byłaby możliwa.

 

A po trzecie – jesteśmy też partnerami w interesach. Wspólnie prowadzimy biznes, rozwijamy firmę, razem podejmujemy ryzyko. Czasem kłócimy się o pracę, kiedy każde z nas chce przeforsować swoje pomysły, ale ostatecznie zawsze udaje się dojść do porozumienia. W końcu gramy do jednej bramki, mamy wspólne cele- zarówno jako firma, jak i jako małżeństwo.

Julia Wizowska (Na nowo śmieci)

– z Grześkiem od 10 lat

Własne święto

 

Uwielbiam nasze poranki. Budzimy się razem, kopani i szturchani przez kota, ale wstajemy osobno. Gdy drugie z nas jeszcze dosypia, pierwsze robi kawę i przynosi do łóżka. Poranna kawa numer jeden. Bo jest jeszcze numer dwa, połączona ze śniadaniem, które przygotowujemy wspólnie.

 

Mamy jeszcze jeden stały zwyczaj. Przed Gwiazdką obchodzimy własne święto. Na kolację we dwoje szykujemy kilka ulubionych potraw, a po kolacji wręczamy prezenty – coś, co dla drugiej osoby wykonaliśmy samodzielnie. Nie musi to być nic namacalnego: na ostatnią Gwiazdę otrzymałam od Grześka piosenkę, napisaną i zagraną na gitarze przez niego. Najlepszy prezent pod słońcem!

Grzesiek Szymanik

 

- z Julią od 10 lat

Taniec z szacunkiem

 

Nasza relacja jest jak taniec– czasem tańczymy sobie powolnego przytulańca, a innym razem radosnego  quickstepa– zależy jaki rytm wybija życie i świat.

 

Nasza miłość jest dynamiczna i rozwija się, bo nauczyliśmy się słuchać i słyszeć siebie nawzajem, szanować swoje zdanie i przestrzeń – bo czasem trzeba też na chwilę od tańca odpocząć – swoje osobne plany i pasje. No i wspieramy się w nich. Gdy zainteresowałem się astronomią, dostałem w prezencie od Julii teleskop, a jak zacząłem wspominać, że chętnie uwarzyłbym piwo, pewnego dnia czekał na mnie zestaw piwowarski.

 

No i nauczyliśmy się dobrze kłócić, a to też jest bardzo wzmacniające.

Marta Iwanowska-Polkowska (Manufaktura Rozwoju)

 

- z Marcinem od blisko 19 lat

Boscy w Mustangu

 

W naszym związku nigdy nie było cichych dni. Zawsze jest „kocham cię” na końcu rozmowy, sms’a, czy maila. W naszej relacji najbardziej lubię rozmowy. My zawsze dużo rozmawiamy i rozmawialiśmy. Za rozmawianie na lekcji wyrzucono nas z religii i… tak zostaliśmy parą. Nie ma, dosłownie nie ma tematu, którego byśmy nie przemielili przez siebie, między sobą… Serio… śmierć, choroba, rak, emocje, niepełnosprawność, autyzm, żal, strach, strata, zazdrość, tęsknota, porażka, bezsilność.

 

Naszym ulubionym rytuałem jest taniec. Taniec. Taniec i śpiew… Od tańca zaczęliśmy się MY. Bycie razem, we dwoje, to dla mnie czas, gdy czuję bliskość, połączenie, siłę. Bezpieczeństwo. MIŁOŚĆ, po prostu miłość. Najważniejsze w naszym związku jest dla mnie, że tego nie spieprzyliśmy i chyba już nie spieprzymy. Wzięliśmy ślub mając po 23 lata, bez wpadki, z miłości i się udało! <3

 

Gdybym miała opisać nasz związek jednym zdaniem, byłoby to… głośni, odważni, silni jak nasz Mustang. No dobra, „Boscy Polkowscy” też mi się podoba ;).

Marcin Polkowski

- z Martą od blisko 19 lat

Włoska rodzina z pieprzykiem

 

Staramy się, a jest to bardzo trudne, znaleźć wspólny czas dla siebie. Uważamy go za bardzo cenny i dążymy do tego, by spędzać go maksymalnie razem. Nawet, jeśli jest to wspólna praca na laptopach – siedzimy razem na jednej kanapie. Gdy tylko jest to możliwe, staramy się zrobić coś tylko we dwoje. Może to być tylko wyjście do kina i zjedzenie dużej paczki popcornu aż po szalony wyjazd na festiwal muzyczny szybkim, głośnym autem :).

 

Bardzo dużo rozmawiamy. Opowiadamy sobie o wszystkim i na takich rozmowach potrafimy spędzić kilka godzin dziennie, nigdy się nam nie nudzi. W natłoku obowiązków to właśnie jest ta rzecz, która dodaje nam skrzydeł. W weekendy celebrujemy śniadania – spokojnie, bez pośpiechu, przeważnie na słodko :). Uwielbiamy się przytulać. To jest też rzecz, której uczymy dzieci.

 

Uwielbiamy pisać do siebie krótkie wiadomości SMS-y lub przez Messenger, trochę jak nastolatki z serduszkami i emotikonami. Czasem też inne, ale o nich nie będę pisał ;). Przyznam się, że to strasznie miłe. Jeśli jesteśmy w podróży, dzwonimy do siebie rano na powitanie, w połowie dnia żeby podgadać jak mija dzień i zawsze na dobranoc przed snem.

 

A jeśli chodzi o kłótnie – są, nie ukrywam. Czasem nawet burzliwe (trochę jak we włoskiej rodzinie ;) ), ale zawsze staramy się pogodzić przed pójściem spać. Taka dobra zasada, trzymam się jej od dłuższego czasu i są z tego same profity…

 

Jesteśmy razem ponad 18 lat. Jak na ludzi w tym wieku przeżyliśmy chyba troszkę zbyt szybko, zbyt wiele przykrych doświadczeń. Bez wątpienia trudne wydarzenia z naszego życia sprawiły, że nasz związek bardziej się umocnił. Może właśnie dlatego tak bardzo doceniamy to, co mamy, co zbudowaliśmy i o co musimy walczyć.

 

Gdybym miał jednym zdaniem opisać nasz związek to byłoby to coś na kształt partnersko-przyjacielsko-włoski związek , z pieprzykiem :).

Wspólny składnik

 

Cztery pary, cztery różne historie, ale w każdej z nich istotną rolę odgrywają bliskość, otwartość, empatia i autentyczność. Nie ma jednego prostego przepisu na miłość, ale te cztery składniki to całkiem dobra baza, z której warto skorzystać.