Krok w nieznane

Cykl rozmów o zmianie, które prowadziliśmy z Igorem Rotbergiem – psychologiem, psychoterapeutą, trenerem, współredaktorem książki „Ponowoczesne modele pomagania” oraz współautorem książki „Po jasnej stronie mocy".


Igor Rotberg: Bardzo często chcemy rozpocząć coś nowego w życiu, ale nie wiemy, jak się do tego zabrać. Jak zatem zacząć?


Jadwiga Korzeniewska: Otwierasz temat, a ja jestem zdenerwowana jak na maturze z języka polskiego. Zaciekawiona, ale i lekko zestresowana – i to jest moim zdaniem dobry objaw, który towarzyszy zabraniu się za myślenie o nowym początku, o zmianach. Z jednej strony – motyle w brzuchu, z drugiej – niepokój. Dla mnie jedno i drugie to dobry omen.


IR: Zdecydowanie tak! Oczekiwanie, że dzięki doświadczeniu i wiedzy uda się zacząć coś nowego w życiu bez żadnych trudnych emocji – takich jak chociażby wymieniony przez Ciebie niepokój – jest iluzoryczne. Początek, zmiana, nowy rozdział w życiu zawsze są związane z wychodzeniem poza naszą strefę komfortu, czyli bezpieczną psychologicznie przestrzeń. Jest to wychodzenie ku nieznanemu, a nieznane ma to do siebie, że – poza zaciekawieniem, fascynacją – może rodzić również niepokój, lęk, opór. Każdy ma inny sposób radzenia sobie z tymi emocjami. Jak zatem Ty radzisz sobie z nimi?


JK: Z trudnymi emocjami nie walczę, bo upychanie ich po kieszeniach prowadzi moim zdaniem do hodowania demonów. A zatem jeśli odczuwam strach, lęk przed nieznanym, odbieram to jako naturalny element procesu zmian i staram się te emocje przepracować.


IR: Masz rację: lęk jest naturalną emocją, która pojawia się właśnie w momencie wychodzenia poza strefę komfortu. Unikanie jej lub tłumienie na pewno nie będzie służyło poradzeniu sobie ze zmianą. Warto, kiedy zauważymy, że się boimy, powiedzieć sobie: “Wszystko jest w porządku. Mam prawo się bać. W końcu jestem poza moją bezpieczną przestrzenią i póki się z nią nie oswoję, lęk czy niepokój jest zupełnie naturalny”.


JK: Pięknie przedstawiłeś ten “monolog” do własnego lęku. Z moich doświadczeń wynika, że to naprawdę pomaga. Strach w początkowej fazie zmian może być mobilizujący, jeśli zrozumie się jego podłoże i zaakceptuje, że zmiana jest dla niego “naturalnym środowiskiem”.


IR: Są badania pokazujące, że sposób, w jaki postrzegamy stres, wpływa na nasze zachowanie. Badania te przeprowadziła Kelly McGonigal, psycholożka zdrowia na Uniwersytecie Stanforda. Okazało się, że osoby, które nauczyły się postrzegać reakcję stresową jako wspierającą, a nie utrudniającą, w trakcie wystąpienia publicznego były zdecydowanie mniej zestresowane, mniej lękliwe i bardziej pewne siebie od grupy kontrolnej. To pokazuje, że postrzeganie nawet nieprzyjemnych emocji, które odczuwamy, może nam pomagać lub przeszkadzać. Kiedy w momencie próbowania czegoś nowego w życiu, będziemy postrzegać lęk jako naturalną emocję, łatwiej nam będzie go zaakceptować. A przez to działać pomimo odczuwania niepokoju.


JK: Kolejnym ważnym elementem dążenia do zmian jest zaakceptowanie tego, że porażka, potknięcie jest naturalnym składnikiem procesu zmian. O tym jest mowa w psychologii pozytywnej i w sześciu źródłach wpływu na zmianę – zamieniaj złe dni w dobre dane, czyli kiedy powinie ci się noga, weź z tego doświadczenia jak najwięcej informacji zwrotnych, zrewiduj swój plan działania i spróbuj raz jeszcze. Jednocześnie bądź dla siebie wyrozumiały, bo to doświadczenie oznacza, że próbujesz, działasz, idziesz do przodu.


IR: Postrzeganie porażki jako naturalnego elementu na drodze zmiany czy rozwoju jest niezwykle ważne. Przekaz społeczny lub wychowanie nierzadko zaszczepiają w nas takie przekonanie, że niepowodzenia świadczą o naszej indolencji, o braku dojrzałości lub o tym, że się za mało staramy. Tymczasem jest dokładnie tak, jak mówisz: porażka oznacza, że próbujemy, że wychodzimy poza bezpieczną przestrzeń, że ryzykujemy, że podejmujemy nowe wyzwania. Brak porażek może oznaczać z kolei, że ugrzęźliśmy w starych nawykach i od długiego czasu tkwimy w tych samych koleinach. Thomas Watson powiedział kiedyś, że „najszybszą drogą do sukcesu jest podwojenie ilości błędów, które popełniamy”, ponieważ za tym stoi innowacyjność, kreatywność, pomysłowość.


JK: Moment, w którym to zrozumiałam, był dla mnie jak rozkodowanie Matrixa. Jest wiele “prawd” sprzedawanych w trakcie socjalizacji, z których człowiek się z czasem otrząsa, jeśli ma odwagę i siłę zweryfikować ich prawdziwość na własnym przykładzie. Jednym z takich schematów było dla mnie właśnie postrzeganie porażki. I tu przychodzi mi do głowy kolejny ważny składnik procesu zmian, a mianowicie wspierające otoczenie społeczne. Warto moim zdaniem dać osobom nam bliskim sygnał, że oto zamierzamy wyruszyć w kierunku nowego i że liczymy na ich wsparcie. To wsparcie jest bowiem niezwykle pomocne w momentach kryzysowych, kiedy na drodze do zmian pojawiają się np. wspomniana porażka, zwątpienie w kierunek zmian, spadek motywacji itp.


IR: Zwróciłaś uwagę na bardzo ważny aspekt dotyczący procesu zmiany w życiu, a mianowicie na wpływ otoczenia. Żyjemy w systemie powiązań, zależności i relacji. Zmiana, której się podejmujemy, nie dzieje się w pustce. Zawsze pociąga za sobą zmianę całego systemu. Warto więc zastanowić się, jaka część tego systemu będzie nas wspierać, a jaka hamować. Może się okazać, że część z naszych znajomych lub rodziny będzie reagowała oporem na nasze decyzje, podczas gdy inni będą pomocni chociażby w momentach kryzysowych. Niestety nie wszystkie relacje da się utrzymać podejmując się zmiany. Ale też czy warto trwać w relacjach, które dają nam wsparcie jedynie wtedy, kiedy zachowujemy status quo i nie podejmujemy żadnych zmian idących w kierunku naszego rozwoju?


JK: Dobrym pomysłem jest przegadanie – jeśli ktoś nie chce pomóc, to może chociaż będzie w stanie powstrzymać się od szkodzenia. Jeśli jednak ktoś nie chce nas wesprzeć choćby przez zaniechanie szkodzenia, to moim zdaniem w takich momentach warto się zastanowić, co jest ważniejsze: relacja czy mój cel? Co ma jaką rangę? Czasem bywa też tak, że ludzie boją się naszych zmian, bo boją się utraty relacji z nami – tych warto przeciągnąć na swoją “stronę mocy” właśnie poprzez szczerą rozmowę.


IR: Komunikowanie swoich potrzeb oraz pomysłów dotyczących zmiany w życiu jest dobrym rozwiązaniem. Niektórzy boją się naszej zmiany, bo boją się nieznanego. Przybliżenie im naszego punktu widzenia może być pomocne. Oczywiście nie wszyscy są otwarci na dyskusję. Wtedy jednak, tak jak mówisz, pojawia się kwestia ważności, czyli tego, co jest dla mnie bardziej istotne: zachowanie relacji i porzucenie zmiany w życiu czy też podjęcie się zmiany z ryzykiem utraty danej znajomości? Często nie są to łatwe wybory, dlatego też warto je skonsultować z innymi osobami, niekiedy przegadać z psychologiem albo z samym sobą.


JK: Co ciekawe – bywa i tak, że projektujemy sobie, co bliscy nam powiedzą, kiedy opowiemy im o swoim planie zmian. Jak w tej anegdocie: pewien mężczyzna potrzebował młotka. Wiedział, że jego sąsiad ma młotek i że może mu go pożyczyć. Od razu jednak zaczął myśleć o tym, jak ten sąsiad zareaguje na jego prośbę: „Na pewno mnie wyśmieje, że nie mam swojego młotka”, „Nie pożyczy mi młotka, bo będzie się bał, że nie oddam.”, „Pewnie powie, że nie ma młotka, żeby mnie oszukać”. Przytłoczony tymi myślami, w końcu zebrał się w sobie, zapukał do drzwi sąsiada, a gdy ten mu otworzył, mężczyzna wykrzyknął: „Mam w d… twój młotek!”. Z moich doświadczeń wynika, że warto podjąć rozmowę, bo reakcja drugiej strony może pozytywnie nas zaskoczyć. A nawet jeśli nie, to będziemy wiedzieć, na czym stoimy – i to też jest krok do przodu.


IR: Myślę, że tutaj docieramy do istotnego punktu w naszych rozważaniach dotyczących rozpoczynania różnych rzeczy w życiu. Otóż, ludzie często odmawiają podjęcia nowych działań, wyjścia poza strefę komfortu, ponieważ boją zmierzyć się z nieznanym. Wyobrażają sobie, że jest to skok na głęboką wodę. Tymczasem istnieją również inne sposoby na poradzenie sobie z nieznanym. Chociażby tzw. metoda małych kroków (czyli filozofia Kaizen), która mówi, że konfrontacja z nieznanym, z nowym, nie musi być tak bardzo stresująca.


JK: Dokładnie tak. Uogólniając są dwie drogi do zmian: innowacja i małe kroki. Zmiana innowacyjna, jest gwałtowna, szybka, często radykalna i prowadzi do spektakularnych efektów. Zdarza się jednak, iż pojawiają się problemy z ich utrzymaniem. Zmiana zgodna z duchem filozofii Kaizen, to metoda małych kroków, systematyczna i dziejąca się pomału. Przy okazji pozwala na to, by obejść nasz wewnętrzny system alarmowy, czyli struktury naszego mózgu, które tak bardzo boją się drogi w nieznane, za to bezpiecznie czują się w znanych schematach i rutynach.


IR: Dobrze, że zwracasz uwagę, że rozpoczynając coś w życiu, nie ma jednego utartego schematu, podług którego musimy działać. To nie zawsze musi być rewolucja, tak jak nie zawsze musi być to bardzo powolny i żmudny proces. Istnieje bowiem wiele dróg i metod na podjęcie nowego działania. Istotne zdaje się tutaj dopasowanie takich metod, które nam odpowiadają, dzięki którym czujemy się dobrze i które pozwalają nam na podejmowanie nowych przedsięwzięć w życiu.


JK: I tu dochodzimy do sedna naszych rozważań: warto eksperymentować, szukać rozwiązań. Nie musimy wchodzić w ramy już istniejącej drogi – możemy stworzyć własną ścieżkę w kierunku zmian, korzystając z materiałów, jakie znajdziemy po drodze. Bo w osiąganiu celu najpiękniejszym doświadczeniem jest w moim odczuciu droga, która do niego prowadzi.