Goalodicy, czyli w drodze do idiotycznego celu

Jest rok 1996. W trakcie komercyjnej wyprawy, odbywającej się pod okiem doświadczonych himalaistów, na Mount Everest wspina się kolejna ekspedycja krzepkich śmiałków. W trakcie wejścia na szczyt szwankuje wyposażenie, mnożą się opóźnienia, następuje także gwałtowne załamanie pogody. Ośmiu uczestników tej wyprawy nigdy z niej nie powróci.

 

 

Cel wyprawy i jej założenia zdawały się być jasne. Grupa doświadczonych himalaistów, na czele z Robem Hallem, miała zabrać ze sobą na Mount Everest ekipę żądnych przygód osób. Hall miał wówczas na koncie więcej wejść na Mount Everest niż jakikolwiek inny wspinacz (nie licząc Szerpów). Prowadził także znaną i cenioną firmę, która zajmowała się organizacją komercyjnych wypraw na Mount Everest. Usługa wejścia na szczyt z przewodnikiem kosztowała wówczas zawrotną sumę 65 000 $. Tym razem, choć wydawało się, że początkowo wszystko szło dobrze, wyprawa zakończyła się tragicznie. Miał miejsce szereg uchybień i zaniedbań, które przełożyły się na smutny finał wyprawy – także dla samego Halla, który z wyprawy nie powrócił. Powstaje pytanie: co się do k**wy nędzy stało?

 

Sześć cech idiotycznych celów

 

Behawiorysta D. Christopher Kayes przeanalizował wnikliwie całą ekspedycję – wraz z etapem przygotowań do niej i tym, co działo się w jej trakcie. Na podstawie tej analizy opracował definicję zjawiska, które nazwał goalodicy, czyli wyznaczanie i realizację idiotycznych celów, których skutki mogą być dla nas negatywne a nawet destrukcyjne. Opisał także 6 cech, które charakteryzują tego typu sytuacje.

 

  1. Zbyt wąsko zdefiniowany cel. W przypadku wyprawy było to zdobycie szczytu a tymczasem równie ważne, jeśli nie ważniejsze, było zrobienie tego w bezpieczny sposób a także bezpieczne zejście w dół. Nie wzięto pod uwagę etapu przygotowań, by możliwe było dobranie uczestników pod kątem stopnia zaawansowania ich umiejętności lub by dało się wyrównać owe umiejętności przed wyruszeniem na ekspedycję. W efekcie część grupy niejednokrotnie musiała czekać na pozostałe osoby, które były mniej wydolne, wolniejsze i mniej doświadczone – tracąc tym samym niekiedy nawet blisko 1,5 h, a także inne zasoby takie, jak energia i ciepło.
  2. Presja otoczenia. Uczestnicy wyprawy przyjęli za pewnik, że mogą powierzyć decyzję o kontynuowaniu lub przerwaniu wyprawy himalaistom – tym samym odpowiedzialność za tę decyzję spadła właśnie na nich. Zupełnie jakby sądzono, że poniesiona opłata stanowi gwarancję bezpieczeństwa wyprawy. Tymczasem himalaiści czuli presję, by kontynuować wyprawę ze względu na wysokość pobranej od uczestników opłaty a także renomę firmy i rangę ważności uczestników.

  3. Chęć zachowania twarzy. Himalaiści pragnęli za wszelką cenę zachować twarz, by nie wypaść przed uczestnikami wyprawy na osoby, które nie są specjalistami w tym, co robią. Do tego stopnia zależało im na tym, by podtrzymać swoją wiarygodność, że zaczęli lekceważyć sygnały, które pozwalały sądzić, że bezpieczne zejście ze szczytu jest coraz mniej prawdopodobne (przez wzgląd na pogodę oraz opóźnienie, które grupa już miała). Chęć zachowania twarzy dotyczyła także uczestników. W skład ekspedycji wchodzili bowiem bardzo ambitni i bogaci ludzie. Dla części z nich wejście na szczyt było kaprysem, próbą udowodnienia sobie czegoś i zupełnie nie mieli pojęcia, z czym przyjdzie im się zmierzyć. Rezygnacja z osiągnięcia celu oznaczałaby dla nich porażkę – wielu z nich postanowiło kontynuować wyprawę, nawet gdy była możliwość zawrócenia.

  4. Wyidealizowanie celu. Wszak zdobycie Mount Everestu to +500 do prestiżu ;). Cel,  jawiący się jako święty Graal, cel miał duże znaczenie dla motywacji, zaangażowania i determinacji uczestników wyprawy.

  5. Cel przysłania wszystko. Mimo tego, że grupa miała spore opóźnienie (spowodowane m.in. brakiem poręczówek na części trasy i „tłokiem” na szlaku), himalaiści zignorowali fakt, że może im zabraknąć czasu na bezpieczne sprowadzenie wszystkich uczestników w dół. W trakcie wyprawy popsuła się także pogoda – rozpoczęła się burza śnieżna z piorunami. Nadmierne skupienie na celu spowodowało, że zignorowano racjonalne przesłanki świadczące o tym, że wyprawa może się skończyć tragicznie. Podjęto irracjonalną decyzję o kontynuowaniu ekspedycji.

  6. Poczucie przeznaczenia. Oddalenie od siebie poczucia sprawczości i decyzyjności (z uczestników na organizatorów), zdanie się na nadprzyrodzone siły, które „decydują” za nas, jak potoczą się sprawy (z organizatorów na cholera wie kogo lub co).

 

 

Skutki goalodicy

 

Kayes dowodzi, że w przypadku idiotycznych celów dochodzi do lekceważenia realiów i występujących w nich przeszkód w nadziei, że osiągnięcie celu im zaradzi. Byłaby to istna podróż w czasie ;). Dążenie do realizacji celów, które są zbyt ambitne, znajdują się poza możliwościami osoby, która je wyznacza, może prowadzić do podejmowania nadmiernego ryzyka. W konsekwencji usprawiedliwia się swoje zachowania – nawet wtedy, gdy te stają się nieprzemyślane i oderwane do rzeczywistości. Nagle trudno jest wycofać się ze swoich zamierzeń, bo włącza się myślenie, że szkoda byłoby utracić już zainwestowane zasoby (czas, energię, pieniądze itp.). Tymczasem niejednokrotnie lepszym rozwiązaniem jest zawrócenie z drogi niż dążenie do niewłaściwego celu. Na szczęście dla nas – wciąż mamy możliwość, by podjąć tę decyzję i odpuścić sobie wejście na niewłaściwy Mount Everest.