Black Friday, czyli jak nie dać się nabić w butelkę

Black Friday, czyli jak nie dać się nabić w butelkę

Według danych Picodi, międzynarodowego serwisu internetowego, który udostępnia swoim użytkownikom kody zniżkowe do sklepów internetowych, aż 6,7 miliona Polaków zamierza w tym roku polować na okazje między Black Friday a Cyber Monday. Szacuje się, że wydatki w tych dniach przekroczą 2,3 mld zł, co oznacza, że każdy z nas wyda średnio 340 zł. O co chodzi w tym zakupowym szaleństwie? I co zrobić, aby nie obudzić się we wtorek z debetem na koncie oraz masą niepotrzebnych rzeczy?

 

 

Skąd przywiało do nas Black Friday?

 

„Święto” to przywędrowało do nas z USA. Jednak nasza rodzima wersja Black Friday różni się od tej zza wielkiego oceanu. W USA Black Friday wypada tuż po Święcie Dziękczynienia, co oznacza, że wiele osób ma wtedy wolne i robi się z tego długi weekend. Czas ten wielu Amerykanów pożytkuje m.in. na zakupach, na które najczęściej wybiera się do centrów i galerii handlowych. Z kolei pierwszy poniedziałek po Święcie Dziękczynienia jest zarezerwowany na duuuże promocje i wyprzedaże w sklepach internetowych.

 

I tu unaocznia się pierwsza różnica, ponieważ nasz rodzimy Black Friday to często taki Cyber Friday – obniżki w wielu sklepach są bowiem dostępne tylko on-line, a nie w punktach stacjonarnych. Druga różnica jest taka, że w USA większość obniżek sięga 80 a nawet 90%. U nas na takie okazje trzeba naprawdę zapolować, bo większość promocji nie przekracza progu 30%. A bywa i tak, że obniżka wynosi kilka czy kilkanaście złotych na… duże sprzęty AGD (widziałam to na własne oczy, serio!).

 

Dodatkowo my nie tylko nie mamy w tym czasie mieć długiego weekendu, ale w tym roku dodatkowo będziemy mieć po drodze niehandlową niedzielę :D. Dlatego w Polsce większość promocji z okazji BF napotkamy właśnie w sklepach on-line.

 

Z jakimi niefajnymi praktykami można się spotkać w sklepach?

 

Według danych podawanych przez UOKiK spośród wszelkich ofert promocyjnych i wyprzedażowych nieprawidłowości dotyczą ok. 10% spośród nich.

 

Oto najczęściej występujące niefajne praktyki sklepów:

 

  • Stopniowe zawyżanie cen bazowych na kilka tygodni przed Black Friday czy Cyber Monday – tylko po to, by obniżka powodowała u konsumenta wielkie „wow”, a faktycznie nie była dla sklepu odczuwalna.
  • Ograniczanie czasu na zwrot – większość sklepów informuje o tym w regulaminach promocji, no ale kto by je czytał, prawda? ;).
  • Brak informacji o tym jaka faktycznie jest przecena – nie jest ona wyrażona ani kwotowo, ani procentowo, w efekcie czego jako klienci nie wiemy do końca, czy to faktycznie okazja.
  • Wyłączenia z promocji albo dodatkowe wymogi, które trzeba spełnić by z promocji skorzystać – często nie są one jasne dla konsumentów albo konsumenci dowiadują się o nich dopiero po dodaniu produktów do koszyka.
  • Urojona zniżka – na metce jest zniżka, a przy kasie okazuje się, że to „niewinna” pomyłka pracownika i faktyczna cena jest „nieco” wyższa albo przecena w całości została urojona ;). Choć w tym przypadku prawo jest po Twojej stronie (masz prawo dokonać zakupu po cenie podanej na metce), to niektóre sklepy liczą na to, że u klienta zadziała reguła konsekwencji (przymierzyłam tę bluzkę, spodobała mi się, mam ją w koszyku, wystałam się w kolejce, więc już niech będzie – kupię ją po faktycznej cenie).

 

 

Jak nie dać się nabić w butelkę?

Kiedy widzimy na metce kolorową zawieszkę z przekreśloną, starą ceną albo i obniżką -30%, to coś w naszych głowach się przestawia na zupełnie inne myślenie tudzież na jego brak ;) I choć lubimy o sobie myśleć jako o istotach racjonalnych, kierujących się rozsądkiem, to decyzje zakupowe często podejmujemy pod wpływem emocji albo impulsu. Nęci nas „tylko teraz”, „limitowana edycja”, widok kogoś innego, kto interesuje się ostatnią sztuką jakiegoś towaru i informacja na stronie sklepu „ten towar przegląda teraz 13 innych osób”, czyli niedostępność i poczucie prestiżu, którym karminy na zakupach swoje ego. Poniżej znajdziesz garść wskazówek, za które podziękujesz mi już w najbliższy wtorek ;).

 

Sprawdź, czy na pewno jest Ci to potrzebne

Co przyjdzie nam z zakupów, jeśli do koszyka – realnego czy wirtualnego – napchamy sobie tego, czego w ogóle nie potrzebujemy?… Bo choć wydaje się, że to truizm, warto jednak przypomnieć, że niższa cena wcale nie powoduje, iż nasz zakup staje się sensowny. Wmawiamy sobie, że w ten sposób oszczędzamy, ale czy przypadkiem nie jest tak, że prawdziwa oszczędność to głupi zakup, przed którym się powstrzymamy?…

 

Kiedy już stwierdzisz, że tego potrzebujesz, dodaj do tego zakupu argument, czyli „potrzebuję to mieć, bo…”. Lubimy wiedzieć dlaczego mamy coś zrobić – zarówno wtedy, gdy np. reagujemy na czyjąś prośbę, jak i wtedy, gdy szukamy własnej motywacji do działania. Do każdego pomysłu na zakup, który uznasz za potrzebny, dodaj zatem chociaż jeden argument, który przemawia za tym zakupem właśnie teraz. Ten manewr pozwoli Ci zweryfikować, na ile potrzebę zakupu podpowiada rozum, a na ile serducho.

 

Kiedy już wiesz co i dlaczego jest Ci potrzebne, oszacuj ile pieniędzy chcesz przeznaczyć na… zachcianki i przyjemności, które być może nie będą miały racjonalnego uzasadnienia, ale sprawią Ci frajdę. No już, zaszalej trochę ;).

 

Sprawdź, co już masz

Czasem mamy tyle różnych rzeczy, a mimo tego wciąż kupujemy nowe, że w końcu tracimy rachubę. Sytuacja taka często ma miejsce np. w przypadku kosmetyków kolorowych. Zatem zanim udasz się na zakupy, zrób przegląd tego, co już masz. Może się bowiem okazać, że nie ma sensu kupować siódmego tuszu do rzęs ;) (ale co ja tam wiem skoro w ciągu roku zużywam jedno opakowanie i nigdy nie mam zapasu…).

 

Zrób listę

Wypisz wszystkie produkty, których naprawdę potrzebujesz i podziel je na kategorie, np. do pracy, do domu, dla zdrowia, itp. Zastanów się nad tym, która kategoria ma priorytet. Wybierz nie więcej niż 3 takie kategorie i dla każdej z nich wybierz jeden, określony produkt, który szczególnie Cię interesuje. Następnie sprawdź, ile kosztują one przed przeceną i zanotuj te ceny. Kolejnym krokiem będzie zastanowienie się, jaką obniżkę od tych kwot bazowych uznasz za naprawdę dobrą okazję, z której warto będzie skorzystać – zapisz te kwoty. Wybierając się na zakupy – stacjonarne czy wirtualne – miej tę listę przy sobie. Pomoże Ci obudzić rozum, gdy serce będzie mówiło „kupmy, kupmy, kupmy!”.

 

Zrób research

Polujesz na jakiś sprzęt elektroniczny albo AGD? Skorzystaj z porównywarki cen. Może się bowiem okazać, że dany sprzęt jest tańszy w innym sklepie, nawet bez przeceny z okazji Black Friday ;). Ceny tego typu produktów warto zacząć obserwować już na kilka tygodni przed Black Friday czy Cyber Monday, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie są sztucznie podnoszone.

 

Niektóre sklepy udostępniają on-line swoje stare gazetki produktowe. Często to właśnie one są dobrym źródłem informacji o tym, ile produkt faktycznie kosztował przed wielkim boomem obniżek lub udawanych obniżek. Koniecznie sprawdzaj także, co wchodzi w skład ceny, a za co trzeba dopłacić oddzielnie (np. transport, wniesienie, itp.). Elementem researchu jest także wnikliwe czytanie regulaminów promocji.

 

Warto też sprawdzać, jaka jest cena danego produktu w sklepie stacjonarnym a jaka w sklepie internetowym. Bywa bowiem i tak, że ceny te są różne, i że mimo iż to wciąż ten sam sprzedający, to korzystniej będzie rozbić zakupy np. on-line zamiast w galerii handlowej. Tu trzeba po prostu nieustannie trzymać rękę na pulsie ;).

Przekalkuluj zakup zagraniczny

Wiele osób, które zdają sobie sprawę z tego, że nasz rodzimy Black Friday to często Bieda Friday, robimy zakupy on-line u zagranicznych sprzedawców. I tu można często trafić na prawdziwe perełki. Aby jednak mieć pewność, że zakup rzeczywiście będzie korzystny, warto sprawdzić kurs waluty, w której będzie płatność, koszt przewalutowania (jeśli występuje w naszym banku) i oczywiście koszty ewentualnego transportu tudzież cła.

 

Sprawdź do czego zobowiązani są sprzedawcy

UOKiK i Europejskie Centrum Konsumentów wspólnie prowadzą akcję informacyjną dotyczącą praw konsumentów podczas wyprzedaży. Sprawdź, jakie prawa przysługują Ci podczas zakupów stacjonarnych oraz tych on-line. >> Info 2019 | Info 2021

 

Przejrzyj koszyk

Zanim przejdziesz do kasy – realnej czy też wirtualnej – przejrzyj swój koszyk. To mój ulubiony sposób na książkoholizm :D. Kiedy przeglądam ofertę księgarni on-line, to zwykle bez opamiętania wrzucam kolejne pozycje do koszyka. Nazywam to etapem „kiedy rozum śpi” ;). Pobudką dla rozumu jest moment, w którym przechodzę do obejrzenia koszyka. Wtedy zatrzymuję się przy każdej pozycji i zastanawiam się, czy faktycznie potrzebuję ją kupić właśnie teraz. Biorę pod uwagę np. to, czy przypadkiem inna książka o tej samej tematyce, nie czeka jeszcze na przeczytanie. W efekcie tej analizy zwykle przed finalizacją zakupu z koszyka wyjmuję ok. 1/3 zamówienia. To mobilizuje mnie także do faktycznego czytania, a nie tylko kupowania kolejnych książek ;).

 

Przemyśl sposób płatności

To, czym płacimy nie pozostaje bez wpływu na to, ile wydajemy i jak chętnie to robimy. Wiele osób łatwiej wydaje pieniądze, gdy ma do dyspozycji kartę płatniczą niż kiedy dysponuje gotówką. Ten mechanizm skrzętnie wykorzystują m.in. kasyna, gdzie od razu na wejściu gotówkę wymienia się na żetony. A czymże jest kawałek plastiku w zderzeniu z „twardą” gotówką?

 

Podobny mechanizm działa, gdy robimy przelew, np. płacąc w sklepie internetowym – przecież to tylko jakieś wirtualne hajsy, więc po co się martwić? ;). Przewagą przelewu, nad kartą, jest jednak to, że przy przelewie często od razu widzimy stan swojego konta i być może jednak wybierzemy „anuluj płatność”. Szansa na opamiętanie się jest zatem (nieco) większa ;).

 

 

Kiedy rozum śpi…

 

Z punktu widzenia klienta istotą udziału w promocji czy wyprzedaży powinno być to, by faktycznie móc złowić dobre okazje zamiast wpaść w sidła tych, którzy te „specjalne” akcje organizują. To daje poczucie zrobienia dobrego interesu, podnosi przekonanie o własnej skuteczności i pozytywnie działa na nasze ego. Właśnie dlatego – i dla dobra swojego portfela – warto podczas zakupów przyglądać się sobie pod lupą. A wszystko po to, by na koniec nie okazało się, że zamiast zrobić interes życia, wzięliśmy udział w Black Frajer ;).