To najstarszy spośród moich codziennych rytuałów, bo liczy sobie już pięć lat. Wspiera moją uważność na to, co tu i teraz, a jednocześnie bardzo mi pomaga w pracy z domu. Z jakich kroków składa się mój rytuał wejścia do pracy? Dlaczego jest dla mnie nieodzownym elementem pracy z domu? Jakie korzyści przynosi mi mój rytuał wejścia do pracy? Zapraszam do lektury.
Jak było?
Przez długi czas codziennie pokazywałam swój rytuał wejścia do pracy na InstaStories. Składał się ze zrobienia sobie kawy i ustawienia Wiecznego Kalendarza. W związku z przejściem w lipcu COVID-19 (moje doświadczenia z choroby i to, jak siebie w niej koiłam, opisałam w artykule „Przeszłam COVID-19: objawy, samoizolacja i kojenie siebie w chorobie”) zrobiłam sobie miesięczny urlop od soszjali. Niczego nie publikowałam ani z niczego nie korzystałam. Po prostu nie wchodziłam do aplikacji.
W ten sposób upłynął mi tydzień choroby i trzy tygodnie rekonwalescencji, podczas której pracowałam na tyle, na ile miałam sił. Zauważyłam, że brak robienia relacji na InstaStories z mojego rytuału wejścia do pracy, sprawiła iż byłam w tym rytuale bardziej obecna. W dodatku pierwszą czynnością po wejściu do pracy przestało być korzystanie z Instagrama, co pozytywnie wpłynęło na moje skupienie. Postanowiłam, że rytuał wejścia do pracy zniknie z moich relacji w soszjalach, aby był dla mnie bardziej użyteczny.
Jak jest teraz?
Od ponad trzech miesięcy rytuał składa się już nie ze zrobienia sobie kawy, ale ze zrobienia sobie herbaty, bo w sposób zupełnie naturalny i niezamierzony, praktycznie w ogóle przestałam pić kawę. Wybór kubka do herbaty, podobnie jak było z kubkiem do kawy, jest u mnie intencjonalny. Zawsze staram się go dopasować do swojego aktualnego stanu psychofizycznego.
Do rytuału doszedł nowy element, a mianowicie wypełnianie Dziennika Czułej Samoobserwacji, o czym więcej napiszę w kolejnym artykule o moich ulubionych rytuałach.
Co mi daje ustawianie Wiecznego Kalendarza?
Ustawienie Wiecznego Kalendarza to kilka prostych ruchów:
To niezwykle ważne, jeśli pracuje się z domu, a więc gdy przestrzeń zawodowa przenika się z prywatną, by odrobić lekcje na poziomie mentalnym. Mam na myśli także jasne postawienie granic, gdzie zaczyna się a gdzie kończy praca. Ustawienie kalendarza to przede wszystkim sygnał dla mojej głowy, że właśnie siadam do biurka, by pracować, a nie by zajmować się innymi rzeczami.
Moment ustawiania kalendarza to intencjonalne włączenie pauzy przed wystartowaniem dnia pracy. To mój moment uważności na to, co na zewnątrz (pogoda) i wewnątrz mnie (stany pandziarskie, czyli stany emocji i energii). Do wyboru mam aż 18. stanów pandziarskich, rozłożonych proporcjonalnie pomiędzy te odczuwane jako przyjemne i nieprzyjemne. Do wyboru są na przykład takie stany pandziarskie, jak wyluzowana, pewna siebie, pełna energii, ale także leniwa buła czy nie godoj do mnie.
Do tego dochodzą dni specjalne, które można wybrać zamiast dnia tygodnia, na przykład dzień ludzkiej tortilli, urodziny, czy okres, który ma niebagatelny wpływ na samopoczucie i efektywność osobistą wielu osób menstruujących. Ja dopiero dzięki kalendarzowi dostrzegłam, że w pierwszych dwóch dniach cyklu miesiączkowego lepiej nie planować pracy sobą ani kontaktów z innymi ludźmi, ponieważ potrzebuję się wtedy skupić się na sobie i swoim dobrostanie.
Ustawianie stanów pogody, dni specjalnych i stanów pandziarskich przynosi mi cenne informacje o tym, o co warto zadbać i jak elastycznie ułożyć w danym dniu pracę oraz inne działania. Pomogło mi w dostrzeżeniu wielu schematów działania a także związków przyczynowo skutkowych, na przykład między wysokimi temperaturami a moją wydajnością (spoiler alert: jest niższa). Gdy w ciągu dnia zachodzi potrzeba, by zmodyfikować w kalendarzu stan pogody lub stan pandziarski, tak właśnie robię.
Zdarzyło się także, że obserwacje stanów pandziarskich unaoczniały mi, że mierzę się z kryzysem. Nie zauważyłabym tego i być może doprowadziła do tego, że kryzys by się pogłębił, gdyby nie uważność na stany pandziarskie. Teraz wiem, że jeśli przez kilka dni z rzędu wybieram pandy niemocy, jak je nazywam, na przykład bez sił, zmęczoną, smutną czy zatroskaną, to warto przyjrzeć się bliżej swojej kondycji psychofizycznej.
Cechy techniczne Wiecznego Kalendarza
Wieczny Kalendarz jest składany rzemieślniczo, ręcznie w zaprzyjaźnionej warszawskiej drukarni. A oto jakże ważne dane techniczne:
Wymiary: szer. 22,5 cm, wys. 5 cm (ze spiralą), gł. 5 cm (w najszerszym miejscu podstawy)
Kalendarium: karton biały, jednostronnie lub dwustronnie powlekany, z perforacją
Druk kalendarium: kolorowy, jednostronny
Oprawa: spirala metalowa (biała lub czarna, w zależności od koloru podstawki)
Podstawka: karton (granat) bigowany lub karton i papier (pozostałe kolory) klejony, bigowany
Skład: ręcznie, rzemieślniczo składany (poszczególne egzemplarze mogą nieznacznie się od siebie różnić)
Wybierz swój kolor
Do wyboru jest w tej chwili siedem kolorów podstawek. Błękitna i różowa podstawka to dokładnie takie same kolory, jak przy okładkach Dziennika Czułej Samoobserwacji.
Podsumowanie
Wieczny Kalendarz jest nieodzownym elementem mojego biurka w pracowni. Stanowi dla mnie wskazówkę do tego, by zatrzymać się na chwilę nim dam się porwać bieżączce, i przyjrzeć się temu, jak się czuję, w jakim nastroju jestem, ile mam energii. Daje mi to możliwość elastycznego planowania, żonglowania zadaniami, dzięki czemu łatwiej mi zadbać o swój dobrostan w toku dnia.
A Ty do czego używasz lub chciałabyś używać Wiecznego Kalendarza?
Ta strona szamie ciastki, bo nikt tak człowieka nie rozumie, jak ciastki. Sałata nie rozumie, jarmuż nie rozumie, a ciastki zawsze! To było po ludzku, a oto wersja profeszynal: korzystam z Google Analytics oraz Facebook Pixel w celach analitycznych i marketingowych. Zbierane dane trafiają również do dostawców tych narzędzi. Możesz blokować cookies w ustawieniach przeglądarki lub poprzez dodatkowe wtyczki. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności.